Cześć, zobacz historie naszych bohaterów

treść strony

Aleksandra Gałązka

Czasem zastanawiam się…

… kim bym była, gdyby nie mój wyjazd na wolontariat europejski?

Czy miałabym szansę stworzyć gdzieś indziej takie wspomnienia, jak wspinanie się po skałach sassi w Materze (niedługo po mnie, po ulicach tego miasteczka przechadzał się również James Bond😊!).

Czy spotkałabym tylu fantastycznych ludzi i bawiła się tak dobrze, jednocześnie robiąc coś dla innych? Czy w ogóle studiowałabym to, co teraz studiuję, to jest projekty społeczne – ja, osoba wcześniej tak święcie przekonana, że swojej przyszłej pracy nie wiążę z ludźmi?

Teraz wiem, że lubię robić coś dla innych i z innymi, szczególnie w środowisku, które mnie akceptuje. Takie środowisko znalazłam w końcu, gdy na dwa miesiące opuściłam swój kraj.

Kawowy zapach wspomnień!

Patrząc, jak do mojej włoskiej kafetierki powoli nalewa się kawa i czując jej intensywny zapach, przypominam sobie znów te dni w Altamurze, gdzie poranne espresso było codziennością.

To właśnie espresso, często tańsze niż woda mineralna, było nie tylko metodę na pobudkę z porannego letargu, ale przede wszystkim tradycją powitania dnia i aromatyczną integracją z innymi. Właśnie dlatego zdarzało się, że mieszkańcy miasteczka fundowali nam kawę, chcąc okazać wdzięczność za naszą wolontariacką pracę.

Wolontariat we włoskich klimatach

Włoską caffè każdy pija szybko, na stojąco. Już po krótkiej chwili opuszcza kawiarnię, by stawić czoła wyzwaniom dnia. My, wolontariusze, często krążyliśmy po całym miasteczku, to rozkładając krzesła przed ulicznym festiwalem dei Claustri, to rozwieszając plakaty, informujące o zbliżającej się wystawie lokalnie wypiekanego chleba, z którego słynie Altamura.

Czasem spacerowaliśmy w swoim własnym towarzystwie, niejednokrotnie razem z nami szła też altamurska młodzież. Co któryś dzień, kiedy dopisywały warunki, wszyscy wsiadaliśmy do vana i ruszaliśmy do zabytkowej Masserii Jesce, położonej za miastem. Ten dawny budynek gospodarczy aktualnie pełni funkcję galerii sztuki. Oprzątaliśmy znajdujące się w nim eksponaty, odmalowywaliśmy bramki i pracowaliśmy w ogródku, starając się zakonserwować to klimatyczne, pełne historii miejsce.

 

Wolontariat we Włoszech mnie zmienił

Dał mi mnóstwo wiary w siebie i chęci do życia, do odkrywania. Podarował znajomości, które nadal są dla mnie niezastąpione, zmotywował do dalszego działania. Dziś już wiem, że był właśnie tym, czego potrzebowałam. Wróciłam z Włoch dwa lata temu, ale Włochy wciąż mnie nie opuściły. Czasem trafiam na jakiś drobny detal w swoim otoczeniu i natychmiast spada na mnie masa wspomnień i emocji z nimi związanych – nawet przy tak prozaicznych czynnościach, jak parzenie porannej kawy.

Mam nadzieję, że te wspomnienia zostaną ze mną na zawsze.

Pozostałe historie